Jesienną chandrę pokonałam zabiegiem

Czuję się ostatnio gorzej niż źle. Jesień to okres chorób, więc cała nasza rodzina już odchorowała swoje przynajmniej po kilka razy. Zaczęło się od teściów, którzy swoich dziwacznych objawów nie połączyli z grypą żołądkową. Na szczęście nasze dzieci nie odczuły tego tak mocno i szczęśliwie u żadnego z nich nie wystąpiło odwodnienie. Najmocniej zaraza uderzyła we mnie i od tamtej pory czuję, że nie mogę do końca dojść do siebie. Z kolei perfekcjonizm i potrzeba kontroli powodują, że ciężko mi się żyje z tą świadomością.

Ale to nie wszystko. Grypa żołądkowa od razu odbiła mi się na twarzy. Niestety tak jest z każdą silniejszą chorobą u mnie. Moja cera jest szara, papierowa i mam wrażenie, że o milion lat starsza.

Zmęczenie naprawdę daje mi się we znaki, a jesienna chandra też w niczym nie pomaga. Dzieciaki są cudowne jak zwykle i bardzo się dla nich staram, ale ostatnio popłakuję po kątach. Mój podcast ma się nieco gorzej i różne inne działalności również. Jakby tego było mało, mąż mi powiedział dzisiaj w kłótni, że moim gadaniem nie zapłacimy rachunków, sugerując że moja działalność jest nic nie warta… Do tej pory myślałam, że rozumie moje poczucie misji i wie, że robię coś dobrego. Ale chyba jednak się pomyliłam. Albo już zupełnie jesień zaćmiewa mój umysł… Nie wiem co będzie dalej, chyba straciłam do tego serce.

Moje rozmyślania przerwała Baśka, która wydzwaniała do mnie dzisiaj przez cały dzień, aż w końcu postanowiłam, że odbiorę.

-Hej! O co chodzi, dlaczego nie odbierasz?
-Ciężki dzień, tydzień i miesiąc. – odpowiedziałam.
-Chcesz się wygadać? – drążyła temat.
-Nie.
-Dobra. Nieważne. Mam zaproszenie na zabieg oxybrazji dla dwóch osób i pomyślałam o
tobie. Co ty na to? – zapytała pełna entuzjazmu, jakby w moim tonie kompletnie nie wyczuła
wylewającej się z każdej strony jesiennej depresji i goryczy.
-Prawdę mówiąc, nie mam na nic ochoty ostatnio.
-Oj Elena, weź przestań! Dobre nawodnienie nie jest złe, na pewno ten zabieg poprawi ci
humor. No nie daj się prosić…

Nie miałam wyjścia. Baśka ma to do siebie, że jak coś postanowi to w ogóle nie dochodzi do niej żadna odmowa. I tak było tym razem. W końcu siłą perswazji wyciągnęła
mnie z domu. Nie żałuję, bo rzeczywiście poprawiła mi humor. Nigdy wcześniej nie miałam zabiegu oxybrazji i niespecjalnie wiedziałam co to takiego jest.

Na miejscu okazało się, że zabieg polega na użyciu silnego strumienia soli fizjologicznej oraz tlenu, w celu głębokiego oczyszczenia skóry. Poza tym odmładza i nawadnia. Cały zabieg był wykonywany na mokro i dało to przyjemne uczucie świeżości na mojej zmęczonej chorobą jesiennej twarzy.

Muszę powiedzieć, że efekty były całkiem imponujące i nawet ucieszyłam się z tego, że siła perswazji Baśki doprowadziła mnie do salonu urody. Po oxybrazji moja skóra stała się widocznie nawilżona i nawet wygładziły się niektóre zmarszczki. A moja szara wcześniej cera nabrała blasku. Po spojrzeniu w lustro miałam niemałe wątpliwości, czy to aby na pewno jesień, czy może jednak lato?

Choć oczywiście nie rozwiązało to moich problemów, to na pewno polepszyło samopoczucie. Na moim podcaście opowiadam kobietom o tym, że nie wolno o sobie zapominać, że powinnyśmy być dla siebie dobre. Tymczasem… Mnie samej zdarza się spychać własne potrzeby na ostatnie miejsce. I chociaż wiem, że nie jest to dobre rozwiązanie, to czasem naprawdę nie potrafię inaczej.

Właśnie dlatego, dobrze jest mieć przy sobie taką Baśkę, która choć zapatrzona w siebie, potrafi siłą perswazji wyciągnąć z dołka. A oxybrazja? No cóż, chyba wejdzie mi w nawyk od czasu do czasu. Oprócz efektów widocznych na skórze, emocjonalnie poczułam się znacznie lepiej. Szczerze? Był to jeden z najmilszych dni w tym miesiącu. Kto wie, może przełamie złą passę i od teraz będzie tylko lepiej? To się okaże, ale przynajmniej spojrzenie w lustro poprawia mi jesienne nastroje. A mój mąż również tę zmianę zauważył i przyjemnie skomentował. Może po prostu potrzebowałam jakiejś odskoczni od codzienności?

Chcesz wiedzieć więcej?

Czytaj publikacje ekspertów

odwiedź nasz blog